Znów na Śląsk! Kraków – Tychy - Bohumin (CZ) – Jastrzębie-Zdrój 245 km


Zauroczony Górnym Śląskiem postanowiłem ponownie odwiedzić niektóry miejsca z ostatniej wyprawy do krainy lasów i kominów, przede wszystkim Paprocany, urocze jezioro na południe od Tych. Przy okazji, zdecydowałem ruszyć głębiej na południowy-zachód, przez Żory i Wodzisław Śląski zjechać na pogranicze polsko-czeskie, by zwiedzić bieg Odry i Olzy.
Jezioro Paprocany było jednym z głównych celów tego wyjazdu
I znów muszę powiedzieć, że Górny Śląsk zachęca rowerzystów zielenią i licznymi ścieżkami. I to nie tylko wokół dużych miast jak Tychy, Katowice czy Chorzów, ale nawet stosunkowo nieduże miasta, jak Wodzisław Śląski, oferują liczne i dobrze oznakowane trasy. Na pograniczu polsko-czeskim też jest przyjemnie. Po polskiej stronie zaskoczyła mnie ścieżka, wprawdzie krótka, ale bardzo malownicza Meandry Odry. Te same meandry można podziwiać od czeskiej strony, i to na 15 km wzdłuż Odry i Olzy. I żeby nie było zbyt słodko – ścieżka rowerowa Plessówka (okolice Tychów) okazała się kamienistą drogą, w ładnym skądinąd lesie, na której przez pięć kilometrów o mało nie straciłem plomb w zębach. Nie wiedziałem czy jeszcze jechać, czy już pchać mojego solidnego MTB marki Wheeler. Zdecydowanie zniechęcam do tego fragmentu.
Malownicze i dobrze oznakowane trasy - to jest Śląsk
OPIS TRASY

Dzień 1: Kraków – Chrzanów – Lędziny 103 km

I znów problem z wyjazdem z Krakowa, żeby wbić się na ścieżki w Tenczyńskim Parku Krajobrazowym. Daruję opis zmagań i błądzenia po gminnych drogach (i bezdrożach; na pewno przekombinowałem). Jak na razie, najrozsądniejszym dojazdem do TPK jest następująca trasa:
Młynówka Królewska – ul. Na Bagna – wydeptana i wyjeżdżona ścieżka wzdłuż Rudawy do stacji PKP Zakliki – ul. Balicka. W Szczyglicach pojawią się czerwone znaki Szlaku Orlich Gniazd. Tylko uwaga: pierwsze kilometry od Szczyglic są naprawdę wymagające i prowadzą przez trudny, górzysty teren. SOG odbija na północ na wysokości Rudna w stronę Tenczynka i dalej do Olkusza, natomiast droga na Trzebinię i Chrzanów prowadzi na zachód, przecinając prostopadle drogę, która na mapie figuruje jako ulica Zamkowa.
Coś, co kiedyś może stanie się fragmentem podkrakowskiej trasy Velo Rudawa
O ile dwa tygodnie wcześniej ominąłem jezioro Dziećkowice od północnej strony drogą do Jaworzna, tym razem nie odmówiłem sobie przyjemności, by o nie zahaczyć. Zdecydowanie warto było. teoretycznie jezioro jest własnością prywatną – hinduskiego przedsiębiorcy, który kupił całą Hutę Katowice. W praktyce, mimo zakazów, w Dziećkowicach w sezonie tysiące ludzi korzysta z plaż i kąpieli, a po wodzie pływają łodzie i kajaki. Ot, taki polski paradoks.
Dziećkowice - tu "nie wolno" wjeżdżać
Plaża w Dziećkowicach jak nad Bałtykiem
Zanim dojechałem na nocleg do Lędzin wpadłem do Chełmka, zobaczyć jak wygląda miasto słynne niegdyś z przemysłu obuwniczego. Niestety, obraz mnie zasmucił. Centrum miasta to wielka trasa tranzytowa (droga nr 780) z ogromną ilością ciężarówek. Współczuję mieszkańcom.

Dzień 2: Lędziny – Bełsznia 94 km

Drugi dzień miał być kolejną turą poznawania zielonego Śląska, z perełką znaną z poprzedniego wyjazdu: jeziorem Paprocany na południu Tych. 14 km z Lędzin do Paprocan to droga publiczna o średnim ruchu; do wytrzymania. Za to o Paprocanach mógłbym się rozpisywać godzinami – powiem więc krótko. Dla 8-kilometrowego objazdu wokół jeziora i kawy z widokiem na wodę warto tam przyjechać. I przyjadę tam jeszcze nie raz. Tak już mam, że wolę oglądać przyrodę niż zabytki. Można się z tym zgodzić, lub nie.
Moje Paprocany. Wrócę tu nie raz
Droga z Paprocan do miejscowości Kobiór wiedzie przez las bardzo przyjemną ścieżką rowerową, dlatego myślałem, że ciąg dalszy będzie równie przyjemny. Oj, pomyliłem się. Kolejne niemal 10 km przez las do Branicy to koszmarna kamienista droga, ścieżka oznaczona jako niebieski szlak rowerowy Plessówka, która moim zdaniem średnio się na rower nadaje. Mój MTB trząsł się na wybojach a średnia prędkość spadła do stu metrów na godzinę.
Znaki mówią same za siebie - na Plessówce trzęsie
Tyle czasu straciłem, że potem musiałem nadrabiać i jechać mało przyjemną drogą nr 935. W Żorach zrobiłem sobie porządny odpoczynek, posiedziałem na rynku i skierowałem się do Wodzisławia Śląskiego bocznymi, całkiem spokojnymi drogami. Reszta trasy też przebiegła spokojnie. W Wodzisławiu wskoczyłem na żółtą trasę rowerową (bardzo dobrze oznakowaną), którą opuściłem w Gorzyczkach.
Okolice Wodzisławia Śląskiego - jest w czym wybrać
Do miejsca noclegu w Bełsznicy zostało mi zaledwie pięć kilometrów.

Dzień 3 – Bełsznica – Bohumin (Czechy) – Jastrzębie-Zdrój 45 km

Trzeciego dnia kontynuowałem podróż na południe -  najpierw meandrami Odry po polskiej stronie, potem po czeskiej. Tym razem bez uciążliwych dróg z tirami, ani kamienistego podłoża. Luksus i spokój Śląska Cieszyńskiego.
Odra na Śląsku Cieszyńskim
To był dzień pełen miłych niespodzianek. Pierwsza, że z bardzo ruchliwą drogą tranzytową nr 78 sąsiaduje ścieżka rowerowa. Druga, to niezwykle malownicza 6-kilometrowa ścieżka wzdłuż Odry po polskiej stronie, z atrakcją w postaci wieży widokowej. 
Ścieżka i wieża to punkt obowiązkowy
Trzecią był czeski szlak rowerowy – trasa nr 10, którym ze Starego Bohumina jechałem aż 14 km wzdłuż Odry i Olzy, daleko od jakichkolwiek miejscowości i hałasu samochodów (z wyjątkiem krótkiego przejazdu pod wiaduktem autostrady). 
Starý Bohumín - u sąsiadów z południa
Trasa była nie tylko komfortowa – czasem po ubitej ziemi, czasem po szutrach, ale też, co nie jest w Czechach regułą (uwaga na Żelazny Szlak Rowerowy), była bardzo dobrze oznakowana. Zdecydowanie tereny przygraniczne warte są odwiedzenia.
15 km taką drogą. Naprawdę warto
Ostatni fragment z Godowa do Jastrzębia-Zdroju przypadł na fragment Żelaznego Szlaku Rowerowego, o którym pisałem wcześniej, więc niczego nowego nie dodam.


PODSUMOWANIE

Wnioski na następne wypady (oby jeszcze w tym roku) są trzy:

- szkoda czasu na wyjazdy z Krakowa w kierunku zachodnim: lepiej zapakować się do pociągu i wysiąść w Chrzanowie;
- Górny Śląsk przyciąga mnie coraz bardziej. Czas na zachodnie krańce, czyli pas od Gliwic, przez Rybnik do Raciborza;
- Muszę jeszcze poeksplorować tereny po czeskiej stronie, dalej w stronę Cieszyna.


POSTSCRIPTUM

Podobnie jak dwa tygodnie wcześniej, i tym razem skorzystałem z gościnności przyjaznych ludzi, którzy udostępniają bezpłatnie „kawałek trawnika dla podróżnika”. Więcej szczegółów na stronie internetowej i na fejsbuku. Nie muszę przekonywać, że to wspaniały sposób na poznanie ciekawych ludzi, a do tego bezpieczny nocleg na gościnnej posesji.
Na gościnnej trawie u przyjaznych ludzi



Pętla śląsko-małopolska: Kraków – Tarnowskie Góry – Oświęcim – Kraków (320 km)


Z braku transportu powrotnego wymyśliłem sobie trzydniową pętlę. Głównym celem tej podróży był Górny Śląsk i jego zielone tereny. Tak, zielone. Sosnowiec, Katowice, Czeladź kojarzą się z kopalniami, hutami, kominami – tym, co charakterystyczne dla przemysłu ciężkiego. Co prawda wiedziałem, że na Górnym Śląsku na wielu hektarach rozpościerają się lasy, parki i rezerwaty, ale przyznaję, że ilość zieleni była dla mnie zaskoczeniem.
Zielony Śląsk - największe zaskoczenie tej podrózy
 Przejazd składał się z trzech etapów:

- trasa Kraków – Tarnowskie Góry przez Chrzanów, Jaworzno, Sosnowiec i Czeladź była po części powtórzeniem początku Szlaku Orlich Gniazd (do okolic zamku Rudno), i odkrywaniem śląskich miast (135 km)

 - przejazd z Tarnowskich Gór do Oświęcimia przez „zielony” Śląsk po parkach i lasach Bytomia, Chorzowa, Katowic i Tychów (94 km)


- powrót do Krakowa Wiślaną Trasą Rowerową (90 km)

Trasę po raz pierwszy ułożyłem korzystając z czeskiego portalu Mapy.cz, na którym dokładnie są zaznaczone trasy przyjazne rowerom. Ślad gps korygowałem w trakcie improwizując to tu, to tam.

OPIS TRASY

Dzień pierwszy: Kraków – Tarnowskie Góry 135 km

Wyjazd z Krakowa drogą na Kryspinów i dalej do Cholerzyna nie był dobrym pomysłem. Muszę znaleźć lepszą drogę do opuszczenia Krakowa w kierunku zachodnim. Oddech złapałem w Tynieckim Parku Krajobrazowym na 20-kilometrowym odcinku z Kamyka do przedmieść Chrzanowa. 
Wreszcie opuściłem podkrakowskie szosy
 Przyjemnym zaskoczeniem jest też 10 km z Chrzanowa do zjazdu na Jeleń, na przedmieścia Jaworzna: jedzie się w lesie, prostą, szutrową drogą. 
Tak się jedzie za Chrzanowem
Miłym akcentem są parki w Sosnowcu: bulwary nad Brynicą i Park Tysiąclecia. Dalej, no cóż, śląskie drogi niezbyt przystosowane do jazdy rowerem. Następnym razem poszukam innego rozwiązania.


Dzień drugi: Tarnowskie Góry – Polanka Wielka k. Oświęcimia 94 km

Ten dzień potwierdził tezę o zielonym Śląsku. Jazda z północy na południe dostarczyła mi wielu niezapomnianych wrażeń. Zaraz za Tarnowskimi Górami wjechałem do rezerwatu Segiet, by przez 10 km podążać wśród drzew. 
10-kilometrowa droga przez Rezerwat Segiet
Potem krótki przejazd przez Park Miejski w Bytomiu i kolejny duży park: Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Żabie Doły w Chorzowie i zaraz Park Śląski. W Katowicach z kolei jedzie się przez Park Kościuszki, a następnie przez 15 km poprzez las dojedzie się czerwonym szlakiem rowerowym do tyskiej dzielnicy Mąkołowiec. 
Spokój bytomskiego parku miejskiego
Perełka czeka na południowych krańcach miasta – przepiękne jezioro Paprocany ze ścieżką rowerową dookoła. Niestety nie miałem czasu na okrążenie jeziora, ale pisząc tę relację już wiem, post factum, że już za tydzień nad nim się pojawię. Pętla wokół jeziora przewidziana.
Jezioro Paprocany - perła tej podróży
Nie przypuszczałem, że trasa do Oświęcimia, a konkretnie do Polanki Wielkiej, 10 km za Oświęcimiem, będzie miłą niespodzianką. Wbrew moim obawom, całkiem komfortowo przejechałem 16 km z Bierunia do Oświęcimia ścieżką rowerową wzdłuż ruchliwej drogi nr 44.

Dzień trzeci: Polanka Wielka – Kraków 90 km

Ponieważ po 10 km wskoczyłem na Wiślaną Trasę Rowerową na obrzeżach Oświęcimia nie będę się powtarzał – jechałem tędy w lipcu (opis TUTAJ). Nadal trwają prace w okolicy Okleśnej – trzeba skorzystać z objazdu. Poza tym, cud i miód. Spokojnie, bezpiecznie, równo.
Nie ma jak WTR
 PODSUMOWANIE

Bez wątpienia odkryciem tej podróży był Śląsk z jego lasami, parkami i rezerwatami. Zawsze miałem w pamięci obrazy kominów, szybów, pieców hutniczych w środku miasta (huta Kościuszko w Chorzowie), więc nie spodziewałem się zastać aż tyle zieleni. Kolejna wyprawa, już za tydzień, znów w kierunku na Tychy, a potem na południe przy granicy czeskiej. W programie Tychy-Paprocany, Żory, Wodzisław Śląski, a potem jazda po granicy polsko-czeskiej.
Kominy na Śląsku są, ale jakieś takie odległe...