Pętla Kraków-Tarnów-Kraków: 250 km po WTR, Velo Dunajec i Velo Metropolis

Trzy małopolskie autostrady rowerowe w dwa dni. Idealna pętla na wypad za miasto z noclegiem w Tarnowie, którego uroki na nowo odkrywam po latach. Stwierdzenie „autostrada rowerowa” najlepiej charakteryzuje trasę – z 250 przejechanych kilometrów ponad 200 to komfortowy i równiuteńki asfalt trzech tras: Wiślanej Trasy Rowerowej, Velo Dunajec i Velo Metropolis. Jedzie się spokojnie, bezpiecznie, komfortowo. I tylko żal, że wciąż nic się nie dzieje na fatalnym odcinku dziesięciu kilometrów koło Krakowa, między mostem Wandy na Wiśle a Grabiami, które trzeba przemierzyć wąską szosą w towarzystwie pędzących samochodów. Nie wygląda na to, by cokolwiek się tam zmieniło w najbliższych latach.
Jesienne pejzaże na Wiślanej Trasie Rowerowej
Dwudniowy wypad miał na celu poznanie końcowego fragmentu Velo Dunajec, którego jeszcze nie znałem, i powrót z Tarnowa do Krakowa przez Velo Metropolis, która łączy oba miasta. Wschodni odcinek Wiślanej Trasy Rowerowej z Krakowa do Wietrzychowic (100 km) zaliczyłem w całości w lipcu (relacja tutaj), i nie stanowił już dla mnie niespodzianki. Za to ciekaw byłem północnej końcówki Velo Dunajec, a także Velo Metropolis.


OPIS TRASY

Dzień 1 Kraków-Tarnów 137 km

Nie będę się powtarzał w komentarzach na temat WTR-ki. Jeśli nie liczyć wspomnianych we wstępie 10 km paskudnej drogi, cała reszta to po prostu cud, miód i czysta przyjemność. Jazda po nadwiślańskich wałach nie dość że dostarcza wrażeń estetycznych – piękne widoki na Wisłę towarzyszą nam do końca trasy w Szczucinie, ale na dodatek zapewnia pełne bezpieczeństwo. Jedynie krótkie fragmenty prowadzą drogami z minimalnym ruchem samochodowym. Dodam, że Wiślana Trasa Rowerowa w tym kształcie kończy się w Szczucinie dość brutalnie (140 km od centrum Krakowa), bo dalej nie ma nic. To znaczy istnieje w planach przedłużenie WTR, ale to już inny temat.
WTR to po prostu autostrada
Velo Dunajec na odcinku Wietrzychowice (w pobliżu ujścia Dunajca do Wisły) – Wierzchosławice (10 km na wschód od Tarnowa) liczy 27 km. W Wietrzychowicach trasa łączy się z WTR, natomiast w Wierzchosławicach wpada na Velo Metropolis (Tarnów-Kraków). Kto chce jechać dalej, do Nowego Sącza, musi się liczyć z mozolną jazdą wśród samochodów. A więc, wracając do końcowego odcinka Velo Dunajec, jest w zasadzie kopią WTR-ki: jedzie się wygodnie i bezpiecznie wałem powodziowym wzdłuż Dunajca.
Tu się zaczyna (lub kończy) Velo Dunajec
Ktoś powie, że nudno, nic się nie dzieje, nie ma zjazdów ani podjazdów. Kwestia gustu. Ja jechałem powoli oglądając jesienne pejzaże Małopolski, z dala od ruchu drogowego, spokojnie, w ciszy. Na nocleg zjechałem na kemping w Tarnowie.

Dzień 2 Tarnów-Kraków 119 km

Poranno-jesienny Tarnów urzekł mnie kolorami Parku Strzeleckiego i spokojem starówki. Pokręciłem się po zabytkowych uliczkach, nie omieszkając wpaść na kawę do Café Tramwaj.
Poranny Tarnów
Velo Metropolis to małopolski odcinek europejskiej trasy rowerowej EuroVelo 4. Prawdę mówiąc trochę gubię się w całym tym nazewnictwie, bo często jedna trasa ma kilka oznakowań. Na oficjalnym portalu województwa małopolskiego można przeczytać informację, że Velo Metropolis liczy 220 km od Jodłówki Wielkiej (na wschód od Tarnowa), do Jawiszowic (na zachód od Oświęcimia). Tylko że, gdy spojrzeć na mapę, połowa trasy pokrywa się z Wiślaną Trasą Rowerową! W rzeczywistości wygląda to tak (przejechałem, widziałem, więc opisuję). Najpierw trzeba się wydostać z Tarnowa po jako tako przygotowanych ścieżkach rowerowych. Narzekać nie będę, najważniejsze, że są (choć w większości miejsc nadają się do remontu). W każdym razie, po ponad 10 kilometrach dojeżdża się do autostrady A4, wzdłuż której jedzie się kolejne 30 km po drodze serwisowej. Nie muszę mówić o zaletach i wadach takiego rozwiązania. Z jednej strony, jest po prostu bezpieczne, bo na serwisówkach rzadko pojawiają się auta. Z drugiej natomiast, jazda w hałasie po prostu męczy. I tyle.
Ścieżka rowerowa wzdłuż autostrady
Kolejne 15 km do miejscowości Bogucice (tu wpada się na chwilę na Velo Raba – kolejny szlak do zaliczenia) to spokojna droga bez większego ruchu. I wreszcie Puszcza Niepołomicka. To zdecydowanie najbardziej atrakcyjny odcinek mojej dwudniowej wycieczki. Równy asfalt, kompletna cisza, żadnego hałasu miasta czy samochodów. Po prostu nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Jak widać na mapce przedłużyłem nieco drogę w Puszczy Niepołomickiej. Zresztą, jeśli komuś się nie spieszy – a nie warto się spieszyć – można tam długo i przyjemnie jeździć.
Puszcza Niepołomicka - oaza spokoju i raj dla rowerzystów
Po wyjeździe z Puszczy Niepołomickiej trzeba jeszcze przebyć kolejne siedem kilometrów by znaleźć się na Wiślanej Trasie Rowerowej. Powrót do Krakowa odbywa się tą samą drogą co wyjazd poprzedniego dnia.


PODSUMOWANIE

Trzy velo-autostrady to dobre rozwiązanie na spokojne rowerowanie przez dwa dni. Liczba kilometrów do przejechania każdego dnia jest podobna, można też pokombinować z włączeniem do przejazdu trasy Velo Raba. Miałem dużo szczęścia z pogodą, bo piękna, pogodna jesień umiliła jazdę wzdłuż Wisły, Dunajca i po Puszczy Niepołomickiej. Trasa dla każdego, niewymagająca

Po drodze jest gdzie odpocząć
plik gpx Kraków-Tarnów
plik gpx Tarnów-Kraków

Znów na Śląsk! Kraków – Tychy - Bohumin (CZ) – Jastrzębie-Zdrój 245 km


Zauroczony Górnym Śląskiem postanowiłem ponownie odwiedzić niektóry miejsca z ostatniej wyprawy do krainy lasów i kominów, przede wszystkim Paprocany, urocze jezioro na południe od Tych. Przy okazji, zdecydowałem ruszyć głębiej na południowy-zachód, przez Żory i Wodzisław Śląski zjechać na pogranicze polsko-czeskie, by zwiedzić bieg Odry i Olzy.
Jezioro Paprocany było jednym z głównych celów tego wyjazdu
I znów muszę powiedzieć, że Górny Śląsk zachęca rowerzystów zielenią i licznymi ścieżkami. I to nie tylko wokół dużych miast jak Tychy, Katowice czy Chorzów, ale nawet stosunkowo nieduże miasta, jak Wodzisław Śląski, oferują liczne i dobrze oznakowane trasy. Na pograniczu polsko-czeskim też jest przyjemnie. Po polskiej stronie zaskoczyła mnie ścieżka, wprawdzie krótka, ale bardzo malownicza Meandry Odry. Te same meandry można podziwiać od czeskiej strony, i to na 15 km wzdłuż Odry i Olzy. I żeby nie było zbyt słodko – ścieżka rowerowa Plessówka (okolice Tychów) okazała się kamienistą drogą, w ładnym skądinąd lesie, na której przez pięć kilometrów o mało nie straciłem plomb w zębach. Nie wiedziałem czy jeszcze jechać, czy już pchać mojego solidnego MTB marki Wheeler. Zdecydowanie zniechęcam do tego fragmentu.
Malownicze i dobrze oznakowane trasy - to jest Śląsk
OPIS TRASY

Dzień 1: Kraków – Chrzanów – Lędziny 103 km

I znów problem z wyjazdem z Krakowa, żeby wbić się na ścieżki w Tenczyńskim Parku Krajobrazowym. Daruję opis zmagań i błądzenia po gminnych drogach (i bezdrożach; na pewno przekombinowałem). Jak na razie, najrozsądniejszym dojazdem do TPK jest następująca trasa:
Młynówka Królewska – ul. Na Bagna – wydeptana i wyjeżdżona ścieżka wzdłuż Rudawy do stacji PKP Zakliki – ul. Balicka. W Szczyglicach pojawią się czerwone znaki Szlaku Orlich Gniazd. Tylko uwaga: pierwsze kilometry od Szczyglic są naprawdę wymagające i prowadzą przez trudny, górzysty teren. SOG odbija na północ na wysokości Rudna w stronę Tenczynka i dalej do Olkusza, natomiast droga na Trzebinię i Chrzanów prowadzi na zachód, przecinając prostopadle drogę, która na mapie figuruje jako ulica Zamkowa.
Coś, co kiedyś może stanie się fragmentem podkrakowskiej trasy Velo Rudawa
O ile dwa tygodnie wcześniej ominąłem jezioro Dziećkowice od północnej strony drogą do Jaworzna, tym razem nie odmówiłem sobie przyjemności, by o nie zahaczyć. Zdecydowanie warto było. teoretycznie jezioro jest własnością prywatną – hinduskiego przedsiębiorcy, który kupił całą Hutę Katowice. W praktyce, mimo zakazów, w Dziećkowicach w sezonie tysiące ludzi korzysta z plaż i kąpieli, a po wodzie pływają łodzie i kajaki. Ot, taki polski paradoks.
Dziećkowice - tu "nie wolno" wjeżdżać
Plaża w Dziećkowicach jak nad Bałtykiem
Zanim dojechałem na nocleg do Lędzin wpadłem do Chełmka, zobaczyć jak wygląda miasto słynne niegdyś z przemysłu obuwniczego. Niestety, obraz mnie zasmucił. Centrum miasta to wielka trasa tranzytowa (droga nr 780) z ogromną ilością ciężarówek. Współczuję mieszkańcom.

Dzień 2: Lędziny – Bełsznia 94 km

Drugi dzień miał być kolejną turą poznawania zielonego Śląska, z perełką znaną z poprzedniego wyjazdu: jeziorem Paprocany na południu Tych. 14 km z Lędzin do Paprocan to droga publiczna o średnim ruchu; do wytrzymania. Za to o Paprocanach mógłbym się rozpisywać godzinami – powiem więc krótko. Dla 8-kilometrowego objazdu wokół jeziora i kawy z widokiem na wodę warto tam przyjechać. I przyjadę tam jeszcze nie raz. Tak już mam, że wolę oglądać przyrodę niż zabytki. Można się z tym zgodzić, lub nie.
Moje Paprocany. Wrócę tu nie raz
Droga z Paprocan do miejscowości Kobiór wiedzie przez las bardzo przyjemną ścieżką rowerową, dlatego myślałem, że ciąg dalszy będzie równie przyjemny. Oj, pomyliłem się. Kolejne niemal 10 km przez las do Branicy to koszmarna kamienista droga, ścieżka oznaczona jako niebieski szlak rowerowy Plessówka, która moim zdaniem średnio się na rower nadaje. Mój MTB trząsł się na wybojach a średnia prędkość spadła do stu metrów na godzinę.
Znaki mówią same za siebie - na Plessówce trzęsie
Tyle czasu straciłem, że potem musiałem nadrabiać i jechać mało przyjemną drogą nr 935. W Żorach zrobiłem sobie porządny odpoczynek, posiedziałem na rynku i skierowałem się do Wodzisławia Śląskiego bocznymi, całkiem spokojnymi drogami. Reszta trasy też przebiegła spokojnie. W Wodzisławiu wskoczyłem na żółtą trasę rowerową (bardzo dobrze oznakowaną), którą opuściłem w Gorzyczkach.
Okolice Wodzisławia Śląskiego - jest w czym wybrać
Do miejsca noclegu w Bełsznicy zostało mi zaledwie pięć kilometrów.

Dzień 3 – Bełsznica – Bohumin (Czechy) – Jastrzębie-Zdrój 45 km

Trzeciego dnia kontynuowałem podróż na południe -  najpierw meandrami Odry po polskiej stronie, potem po czeskiej. Tym razem bez uciążliwych dróg z tirami, ani kamienistego podłoża. Luksus i spokój Śląska Cieszyńskiego.
Odra na Śląsku Cieszyńskim
To był dzień pełen miłych niespodzianek. Pierwsza, że z bardzo ruchliwą drogą tranzytową nr 78 sąsiaduje ścieżka rowerowa. Druga, to niezwykle malownicza 6-kilometrowa ścieżka wzdłuż Odry po polskiej stronie, z atrakcją w postaci wieży widokowej. 
Ścieżka i wieża to punkt obowiązkowy
Trzecią był czeski szlak rowerowy – trasa nr 10, którym ze Starego Bohumina jechałem aż 14 km wzdłuż Odry i Olzy, daleko od jakichkolwiek miejscowości i hałasu samochodów (z wyjątkiem krótkiego przejazdu pod wiaduktem autostrady). 
Starý Bohumín - u sąsiadów z południa
Trasa była nie tylko komfortowa – czasem po ubitej ziemi, czasem po szutrach, ale też, co nie jest w Czechach regułą (uwaga na Żelazny Szlak Rowerowy), była bardzo dobrze oznakowana. Zdecydowanie tereny przygraniczne warte są odwiedzenia.
15 km taką drogą. Naprawdę warto
Ostatni fragment z Godowa do Jastrzębia-Zdroju przypadł na fragment Żelaznego Szlaku Rowerowego, o którym pisałem wcześniej, więc niczego nowego nie dodam.


PODSUMOWANIE

Wnioski na następne wypady (oby jeszcze w tym roku) są trzy:

- szkoda czasu na wyjazdy z Krakowa w kierunku zachodnim: lepiej zapakować się do pociągu i wysiąść w Chrzanowie;
- Górny Śląsk przyciąga mnie coraz bardziej. Czas na zachodnie krańce, czyli pas od Gliwic, przez Rybnik do Raciborza;
- Muszę jeszcze poeksplorować tereny po czeskiej stronie, dalej w stronę Cieszyna.


POSTSCRIPTUM

Podobnie jak dwa tygodnie wcześniej, i tym razem skorzystałem z gościnności przyjaznych ludzi, którzy udostępniają bezpłatnie „kawałek trawnika dla podróżnika”. Więcej szczegółów na stronie internetowej i na fejsbuku. Nie muszę przekonywać, że to wspaniały sposób na poznanie ciekawych ludzi, a do tego bezpieczny nocleg na gościnnej posesji.
Na gościnnej trawie u przyjaznych ludzi