Pętla z Krakowa nad zalew Chechło k. Trzebini - 125 km

To był wyjazd szczególny pod kilkoma względami. Po pierwsze, po raz pierwszy wybrałem się w dłuższą drogę nie sam, lecz we dwoje. Po drugie, na dwa dni, z tej racji, że był to wyjazd testowy przed planowaną dłuższą, kilkudniową wycieczką po Suwalszczyźnie w sierpniu. A po trzecie, i ostatnie, załadowałem rower tak, jak nigdy dotąd; oprócz dodatkowych dwóch sakw z przodu, wiozłem pod kierownicą dwuosobowy namiot. Ze mną na siodełku, rower wyglądał jak wielbłąd. Tak więc, przede wszystkim chodziło o przetestowanie nowych sakw, wieszaka pod kierownicą, a także nowej kuchenki i naczyń kempingowych. A przede wszystkim, nowej jakości w moich podróżach rowerowych: jazdy we dwoje :)

Zalew Chechło
Mam szczególną słabość do Jeziora Chechelskiego koło Trzebini (nie mylić z jeziorem Chechło-Nakło koło Tarnowskich Gór). Podczas ubiegłorocznych wycieczek po Śląsku, moje trasy zawsze zaczepiały o ten sztuczny zalew o stosunkowo niewielkiej powierzchni 50 hektarów. Czy to z powodu ładnej, zagospodarowanej plaży, czy to z innego - chętnie się tam zatrzymuję. A może też lubię to miejsce, ponieważ jest dobrym celem na jednodniowy wypad z Krakowa? W każdym razie, wymyśliłem tę trasę, z noclegiem na kempingu nad jeziorem, na pierwszy wspólny wypad rowerowy. Dotrzeć sprzęt i własne towarzystwo :)

Pierwsza podróż na dwa rowery
Najprostsza trasa z Krakowa nad jezioro liczy około 50 km, więc postanowiłem ją nieco wydłużyć. Przynajmniej w tamtą stronę. Tak więc, najpierw ruszyliśmy z Krakowa Wiślaną Trasą Rowerową do Kolnej (mogę nią jechać z zamkniętymi oczami), a następnie szosą przez Piekary i Rączną do Jeziorzan, gdzie promem przepłynęliśmy na południowy brzeg Wisły. Tam znów dotarliśmy do WTR-ki. Remont wałów powoduje konieczność tego objazdu.

WTR opuściliśmy na wysokości Okleśnej, by skierować się na północ w stronę Alwerni. Teoretycznie, początkowy fragment trasy to Velo Skawa, kolejny zaś, za Alwernią, nosi nazwę Czerwony Szlak Trzebini. Z oznakowaniem bywa różnie, trzeba mieć wpisany ślad gpx.

Okolice Alwerni

Ośrodek Wypoczynkowy Chechło, a także towarzyszący mu Dom Weselny, to obiekty pamiętające wczesną epokę Gierka. Na pewno liczą dziesiątki lat. Rozbiliśmy namiot wśród domków kempingowych, a po kąpieli połaziliśmy po plaży. W wyżej wymienionym domu weselnym zaczęły się przygotowania do imprezy (była to sobota). Tak jak należało się tego spodziewać, muzyka przestała grać dopiero koło 3. nad ranem. O spaniu nie było co marzyć.

Wieczorem było jeszcze spokojnie

Nie zważając na krótki sen, rano wypróbowaliśmy nową kuchenkę gazową i garnki kupione w Decathlonie. Nowy sprzęt sprawdził się doskonale. Śniadanie z kawą rozpędziło wspomnienie ciężkiej nocy. Uśmiechnięci ruszyliśmy w stronę Krakowa. Tym razem klasyczną drogą przez Puszczę Dulowską i Tenczyński Park Krajobrazowy.

Kuchenka dała gazu
Trasę tą już opisywałem, więc nie będę się powtarzał. W każdym razie, przejazd przez Puszczę Dulowską i TPK sprawia wiele przyjemności. Można się najeździć korzystając z licznych ścieżek.

PODSUMOWANIE

Mimo że obszary na zachód od Krakowa zjeździłem wielokrotnie, chętnie wracam do lasów koło Rudna napawać się przyrodą. I pobyć choć trochę nad wodami zalewu Chechło. Ciszy i przyrody - tego szukam podczas wycieczek rowerowych.

152 km

Kolejna pętla z Jastrzębia - 100 km

Kolejny lipcowy, słoneczny dzień, i kolejna propozycja pętli po Górnym Śląsku. Ponieważ lubię zbiorniki wodne, pojechałem nad Jezioro Rybnickie, aby potem pokręcić po lasach dalej na północ. I wyszła przyjemna 100-kilometrowa pętla.

Nad Jeziorem Rybnickim

Etap pierwszy to droga do Rybnika, przez Świerklany i Jankowice. Początkowo jechałem dość uciążliwą szosą, na szczęście za Świerklanami ruch zmalał i spokojnie dojechałem do Rybnika. Następnym razem poszukam spokojniejszej alternatywy.

Czasem udało się wpaść do lasu
Rybnik wart jest zatrzymania. Miasto znane jako stolica Rybnickiego Okręgu Węglowego powoli odchodzi od przemysłu ciężkiego, niestety nadal króluje w niechlubnym rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce. Trzeba zobaczyć katedrę neogotycką z początków XX w., budynek ratusza miejskiego i sam rynek miejski. W tym 130-tysięcznym mieście nie brakuje, zwłaszcza w centrum, nie brakuje klimatycznych kawiarni serwujących dobre espresso. Sam się przekonałem.

Warto wpaść do Rybnika
Z miasta wyjechałem porządną ścieżką rowerową w stronę Jeziora Rybnickiego. To kolejny zbiornik zaporowy utworzony poprzez spiętrzenie wód rzeki Rudy. Liczy 4,5 km2, jest więc znacznie mniejszy od zalewu Goczałkowickiego (32 km). Za to służy mieszkańcom miasta i turystom jako doskonałe miejsce rekreacji nad wodą. Pobudowano plaże, pomosty i wypożyczalnie sprzętu wodnego. Rowerzyści mogą objechać jezioro dookoła. Sama przyjemność.

Ścieżka nad jeziorem
Kolejny etap wycieczki to bardzo dobrze oznakowana ścieżka rowerowa do Rud, gdzie znajduje się pocysterski zespół klasztorny a także - niespodzianka - zabytkowa stacja kolejki wąskotorowej. Do zobaczenia koniecznie.

Zabytkowa stacja w Rudach

Zdziwiony byłem dużą liczbą tras rowerowych, dzięki którym mogłem jeździć po lesie, z dala od hałasu miast. Niemal całą resztę pętli, aż do przemysłowych Żor, przejechałem praktycznie po lesie.

Jedna z wielu ścieżek rowerowych w lasach na północ od Rybnika
Końcówka Żory-Jastrzębie może nie należała do wyjątkowo uroczych, musiałem szybko wracać drogą dość uciążliwą. Następnym razem wybiorę inną, mniej rozjeżdżoną przez samochody.

PODSUMOWANIE

Tereny na północ od Rybnika to zdecydowanie obszar, który wymaga dalszej eksploracji. Na pewno wybiorę się tam jeszcze raz, ale na dłużej, z namiotem, by zanocować gdzieś na kempingu, albo nawet na dziko. Warto, bo lasy tam przepiękne, a i ścieżek rowerowych nie brakuje. Śląsk, zielony Śląsk.

Tras do wyboru, do koloru

100 km wokół zbiornika Goczałkowickiego

 Wycieczka dookoła zbiornika Goczałkowice to kolejna propozycja z cyklu, który sam nazwałem "podróże po zielonym Śląsku". Mieszkając na co dzień w słynącym ze smogu Krakowie chętnie ruszam właśnie na Śląsk, paradoksalnie bardziej zielony niż stolica królów polskich. 100-kilometrowy objazd Goczałkowic to propozycja przyjemnej rundy po spokojnych drogach.

Zapora nad zbiornikiem Goczałkowickim

Wycieczkę zacząłem w Ruptawie, południowej dzielnicy Jastrzębia-Zdroju, pewnego słonecznego, lipcowego dnia. Dość szybko wjechałem na nieoficjalną (bo nieoznakowaną) trasę Kindra Trail. trasy pochodzi od lasu Kindra, na południowych obrzeżach miasta. Dalej, przez Bzie i Studzionkę wjechałem na ścieżkę rowerową oznakowaną na niebiesko (nr 279) i na zielono (R4). Obie prowadzą do Pszczyny wzdłuż zbiornika Łąka.

Do Pszczyny towarzyszą widoczne oznakowania

Zbiornik Łąka, zwany też Jeziorem Łąka, jest sztucznym zbiornikiem wodnym utworzony na rzece Pszczynce w gminie Pszczyna. W przeciwieństwie do zbiornika Goczałkowickiego, Łąka oferuje dostęp do wody dla licznie przyjeżdżających tutaj chętnych na kąpiel i skorzystanie z dostępu do wody. 

Zalew Łąka służy celom rekreacyjnym
Zostawiwszy za sobą zbiornik (warto przejść się po zaporze), pojechałem do Pszczyny, zwanej też, nie bezpodstawnie, perłą Śląska. Wzmiankowana już w XIV w., Pszczyna trafiła z ręce niemieckie w wieku XVI; odtąd gród zwany był Pless. Mimo kilku zawieruch wojennych miasto nie ucierpiało za wiele. Nawet za czasów socjalizmu pozostało relatywnie daleko od wielkiego przemysłu, który zdominował Górny Śląsk. Zwiedzając miasto trzeba absolutnie zwiedzić zamek i otaczający go park (ponad 160 hektarów), a także pospacerować po rynku, zawsze tłumnie odwiedzanym przez turystów.

Zamek w Pszczynie
Z Pszczyny ruszyłem na południe w stronę zapory na Wiśle tworzący wschodnią linię jeziora. Zapora to niestety jedyne miejsce, z którego można popatrzeć na zbiornik Goczałkowicki. Niestety jest on całkowicie niedostępny. Lokalne władze od wielu lat starają się by obszar zbiorniku udostępnić dla celów rekreacyjnych, jak w przypadku zbiornika Łąka, co jednak spotyka się ze zdecydowanym oporem administracji Goczałkowic. Szkoda.

Nad zalew można się dostać wyłącznie nielegalnie
Dalej, długi fragment mojej eskapady, aż do Zabłocia, przebiegł dobrze oznakowanym fragmentem Wiślanej Trasy Rowerowej. W Zebrzydowicach natomiast, wjechałem z kolei na Żelazny Szlak Rowerowy.

Wiślana Trasa Rowerowa w lesie
PODSUMOWANIE

Wycieczka nie jest szczególnie forsowna, może z wyjątkiem podjazdów w lesie Kindra. Proponowana przeze mnie trasa biegnie zarówno drogami jak i lasami, jest więc urozmaicona i wygodna. Szczególnie podobał mi się zalew Łąka oraz Pszczyna, a także fragmenty WTR-ki, w pobliżu zbiornika Goczałkowice. Szkoda, że ten piękny i rozległy zbiornik nie służy ludziom. Podobno jest miejscem lęgowym ptaków - trudno mi się wypowiadać na ten temat nie znając szczegółów. Nie zmienia to faktu, że 32 km2 wody pozostają niewykorzystane dla rekreacji.