Spotkanie z przyjaciółmi dało pretekst do trzydniowej
wycieczki rowerem z Krakowa do Nowego Sącza. W linii prostej to tylko 100 km,
czyli jazdy na jeden dzień. Ja postanowiłem jednak wydłużyć ten dystans ponad
trzykrotnie po to, by:
- przejechać w całości drugą połowę Wiślanej Trasy Rowerowej
na odcinku Kraków-Szczucin (przejazd WTR z Krakowa przez Oświęcim do Brzeszcz
opisałem niedawno);
- wpaść do Tarnowa omijając jednak północny odcinek trasy Velo
Dunajec: Miechowice (ujście Dunajca do Wisły) – Wierzchosławice (k. Tarnowa),
oddany do użytku;
- zobaczyć, jak wygląda stan prac na odcinku Wierzchosławice (k. Tarnowa) – Nowy Sącz (nie dzieje się nic).
Przejazd utwierdził mnie, że Wiślana Trasa Rowerowa w
Małopolsce (od Jawiszowic k. Brzeszcz do Szczucina) to 230 km znakomitej jazdy,
praktycznie w stu procentach po asfalcie. Oprócz krótkiego odcinka k. Okleśnej
(przed Oświęcimiem – w budowie), oraz 10 kilometrów od mostu Wandy w Krakowie
do wjazdu na komfortową cyklotrasę w Grabiach, k. Niepołomic, całość jest
znakomicie oznakowana i poprowadzona albo nowiutkimi ścieżkami po wałach nad
Wisłą, albo lokalnymi drogami o znikomym ruchu. Jeśli chodzi o Velo Dunajec od
Wierzchosławic w okolicach Tarnowa, do Nowego Sącza… trasa nie jest nawet
oznakowana. Istnieje w planach, na mapach, ale w praktyce nie ma jej. Ani
śladu. I tak niemal do samego Nowego Sącza.
Niepołomice-Szczucin: 109 km raju dla rowerzystów |
OPIS TRASY
Dzień 1: Kraków - Szczucin - Radłów 190 km
Nie chcę się powtarzać więc powiem krótko: WTR
Kraków-Szczucin to po prostu bajka i czysta przyjemność. 163 km fantastycznej
ścieżki rowerowej wzdłuż królowej polskich rzek. I tylko czekam na brakujące 10
km do Niepołomic (niestety brak śladów jakiejkolwiek budowy). Ponieważ nie
chciało mi się wracać tą samą trasą do Wierzchosławic, by tam wskoczyć na Velo
Dunajec i pomknąć na południe w stronę Tarnowa, wybrałem opcję jazdy lokalnymi
drogami w kierunku południowo-zachodnim, tak, jak zasugerują mapy Google’a. Wybór
był słuszny.
Mało uczęszczanymi drogami, komfortowo, bo asfaltem, dojechałem
najpierw do przeprawy promowej przez Dunajec w Otfinowie przez Delastowice,
Wójcinę, Mędrzechów i Zalipie. Ta ostatnia miejscowość słynie z malowanych
domów – pomalowane ściany i obejścia rzeczywiście zaskakują. Przeprawiwszy się
na zachodni brzeg Dunajca dojechałem do Radłowa, gdzie zaplanowałem nocleg na kempingu
z polem namiotowym. Miejsce zwane trochę na wyrost Riverą Radłowską, to zalew
powstały po wyrobisku żwirowym. Długi dzień zakończyłem wieczorną kąpielą w
zalewie (oficjalnie zakazaną).
Jest jakiś czar w przeprawach promem |
Riviera Radłowska o zmroku |
Dzień 2: Radłów - Tarnów - Gródek nad Dunajcem 92 km
Drugi dzień podróży miał być relaksem po długim dniu
poprzednim, dlatego bez pośpiechu opuściłem Rivierę Radłowską, by pospacerować
po Tarnowie. Po drodze liznąłem trochę trasy Velo Dunajec jadąc ostatnie 10 km
do Wierzchosławic, tuż przed skrętem w lewo przez Wisłę do Tarnowa. Piękny,
równy asfalt, prosto, spokojnie – tak powinny wyglądać ścieżki rowerowe. Przyjemność
szybko się skończyła. Skręciłem na mocno obciążoną ruchem DK 973 i dojechałem do
centrum Tarnowa a to chodnikiem, a to marną ścieżką rowerową zrobioną, a jakże,
z kostki. Pospacerowałem po fragmencie miasta zamkniętym dla ruchu, wypiłem
kawę w Cafe Tramwaj, i
ruszyłem w drogę powrotną w stronę Velo Dunajec, która, na odcinku do Nowego
Sącza, jest trasą rowerową tylko z nazwy. Do celu drugiego dnia, czyli kempingu
w Gródku nad Dunajcem, zostało mi niecałe 80 km.
Nie ma co się rozpisywać w narzekaniach, że brak oznaczeń, że
czasem ruchliwe drogi, że nawigacja i mapa konieczne, by się nie zgubić. Tak po
prostu jest i nic się nie zmieni przez najbliższe lada, bo nie zauważyłem nawet
śladów robót. Jest to zdecydowanie droga dla wytrwałych, którzy chcą zaliczyć
Velo Dunajec od kropki do kropki. Dlatego z ulgą rozbiłem namiot na kempingu w
Gródku i wykąpałem się w Jeziorze Rożnowskim. Właściwie byłem już u celu
podróży, bo do Nowego Sącza zostało mi tylko 20 km. Akcent optymistyczny: widoki są przepiękne.
Jezioro Rożnowskie |
Dzień 3: Gródek nad Dunajcem – Nowy Sącz 20 km
Nie miałem dokąd się spieszyć, dlatego dobrą godzinę
spędziłem na porannej kąpieli w ciepłych wodach Jeziora Rożnowskiego. Do Nowego
Sącza jedzie się dość ruchliwą DK 975. Za miejscowością Folwark, po 10
kilometrach, skusiłem się zjechać w stronę jeziora by brzegiem dojechać do
Zbyszyc. Nie była to dobra decyzja, bo początkowo jazda była mocno utrudniona
po płytach betonowych, potem wręcz niemożliwa – przez ok. kilometr pchałem
rower w lesie. Ze Zbyszyc wróciłem na DK 975, potem na koszmarnie ruchliwą
drogę nr 75. I tak dotarłem do Nowego Sącza.
Ślepy zaułek - koniec drogi |
Warto wspomnieć, że miasto bardzo dużo inwestuje w rozwój
ścieżek, jest też dobrym punktem wypadowym na pozostały odcinek Velo Dunajec do
Nowego Targu i dalej do Zakopanego. Ten odcinek trasy zostawiam jako kolejny
cel podróży.
PODSUMOWANIE
Te nieco ponad 300 km było dla mnie fajnym i ciekawym
doświadczeniem, bo po raz pierwszy wybrałem się na rower z namiotem. I wiem, że
następne wyjazdy będę organizować jak kilkudniowe wypadu to tu, to tam. Na pewno
Wiślana Trasa Rowerowa Kraków-Szczucin pozytywnie się wyróżnia – chciałoby się
mieć setki kilometrów takich ścieżek. Czasem w drodze warto oddać się mapom
Google i nawigacji, by poprowadziła nas małymi drogami. W ten sposób niektóre
kilometry między Szczucinem a Radłowem wśród pól i łąk były naprawdę przyjemne.
Czasem warto po prostu jechać za wskazaniami Google Maps |