Krótki wypad z Krakowa do Puszczy Niepołomickiej - 114 km

Co zrobić gdy ma się jeden dzień na przejażdżkę? Jechać do lasu. Padło na Puszczę Niepołomicką, którą, wydawało mi się, że znam. A jednak odkryłem co nieco.

Nie spieszyło mi się. Pierwszy postój już nad Zalewem Nowohuckim
Po pierwsze i najważniejsze - wreszcie znalazłem dojazd do Wiślanej Trasy Rowerowej inny, niż okropna droga wśród samochodów przez Brzegi i Grabie.

Fragment nieoznakowanej trasy Amber Trail
Otóż wystarczy pojechać przez Nową Hutę, Przylasek Rusiecki i dalej dać się poprowadzić trasą Amber Trail. Oczywiście nie ma żadnego oznakowania - trasę znalazłem na Mapy.cz. 


Świetnie się jedzie po wale powodziowym

Najważniejsze, że omija główne drogi i tylko przez chwilę, mostem nad Wisłą, prowadzi przez drogę nr 75. Po czym wpada na WTR-kę, a z tamtą, za Wolą Batorską wjeżdża się już na teren puszczy. Cud i miód.

Przystanek Przylasek Rusiecki

Drugim odkryciem był nieznany mi dotąd dostęp do Czarnego Stawu od północnej strony. Kilka miesięcy wcześniej niepotrzebnie przedzierałem się przez krzaki, by się do niego dostać, a wystarczyło zjechać z Drogi Królewskiej. I już.

Nad Czarnym Stawem (nie w Tatrach)

Trzecim odkryciem był Wężowy Staw położony na południowo-zachodnim skraju lasu. Może nie tak spektakularny jak Czarny Staw, ale zawsze to miłe miejsce.

Do Krakowa wróciłem tą samą trasą, jak przyjechałem. Przez same Niepołomice (kawa na rynku musiała być), most nad Wisłą i znów przez malownicze zbiorniki w Przylasku Rusieckim.

Na rynku w Niepołomicach

Najprawdopodobniej miną lata, zanim na WTR-kę zacznę jeździć od strony mostu Wandy. Co prawda wały nad Wisłą mają być udostępnione rowerzystom, ale nie na całej długości do Wiślanej Trasy Rowerowej. I tak zostanie kilka kilometrów do przebycia razem z pędzącymi samochodami. Z góry dziękuję za taką przyjemność.

Z Łodzi do Krakowa wzdłuż Pilicy - 345 km

Tym razem zrezygnowałem z kręcenia pętli z i do Krakowa. Zafundowałem sobie Inter City do Łodzi, aby stamtąd udać się na trzydniową majową wycieczkę. Trasa wiodła przeważnie wzdłuż Pilicy. Luźno trzymałem się niebieskiego szlaku rowerowego Do Pilicy (jest całkiem dobrze oznakowany), a opuściłem go przede wszystkim po to, by objechać, okazało się, że słusznie, Zalew Sulejowski. Do Krakowa dojechałem 47-kilometrowym Szlakiem Doliny Dłubni.

Nad Zalewem Sulejowskim

Okolice Pilicy i w ogóle centralna Polska mnie po prostu zauroczyła. Nie tylko rozległy, otoczony lasami Zalew Sulejowski, ale też leśne ścieżki koło Włoszczowy, czy ogromne łąki nad górną Pilicą. Trasa nie była męcząca, podjazdy nie dawały w kość, może trochę za Wolbromem.

Okolice Wolborza - taka droga to przyjemność

OPIS TRASY (20-22 maja 2022 r.)

Dzień 1 Łódź - Zalew Sulejowski 101 km

Po opuszczeniu pociągu na stacji Łódź-Widzew pojechałem do centrum miasta, żeby przebyć całą ul. Piotrkowską. Chciałem zobaczyć, jak zmienia się obszar miasta zamknięty dla ruchu samochodowego. Nie rozczarowałem się: mimo wczesnej pory, na Piotrkowskiej kwitło życie - pieszo i na rowerach ludzie przemieszczali się w sobie znanym celu. W tę stronę powinny zmierzać polskie miasta - miast bez samochodów.

Kawa na Piotrkowskiej
Z Łodzi wyjechałem bez większych problemów po ścieżkach, a na obrzeżach miasta już ulicami. Dość szybko zobaczyłem pierwszą tabliczkę z niebieskim paskiem szlaku Do Pilicy. 

Niebieski szlak rowerowy Nad Pilicę
Spokojnie, bez pośpiechu, wiejskimi drogami przejechałem kolejne 60 km nad Zalew Sulejowski. Skorzystałem z pięknej pogody, żeby wykąpać się w ciepłej wodzie i upiec w ognisku małe co nieco.
Chwile, dla których się podróżuje

Na miejsce noclegu wybrałem przeciwległy brzeg zalewu, mniej odwiedzany przez turystów, bardziej niedostępny. Po kolacji nie odmówiłem sobie kąpieli w poświacie zachodzącego słońca. Nad wodą było cicho i bezwietrznie. Do czasu, bo w nocy rozszalała się burza z piorunami. Nie za bardzo się wyspałem.

Nad Zalewem Sulejowskim

Dzień 2 Zalew Sulejowski - Dziadówki Brzezińskie 144 km

Ulewa skończyła się nad ranem, ale wiatr, huragan wręcz, tylko się nasilał. Bałem się jak będzie z jazdą. W lesie byłem osłonięty, ale na otwartej przestrzeni?

Fale jak na Bałtyku
Ostatecznie nie było tak tragicznie. Fakt, że w Sulejowie wiatr wyrwał mi z rąk telefon, gdy zwiedzałem imponujące opactwo cystersów

Fragment ogromnego opactwa cystersów w Sulejowie
Za Sulejowem znów zbliżyłem się do Pilicy. Przez kolejne kilometry niebieski szlak prowadził mnie wzdłuż rzeki, w stronę Włoszczowy. Leśnymi drogami, czasem pchając rower z powodu piachu, dotarłem nad zbiornik o przedziwnej nazwie Klekot. A ponieważ było gorąco, a na liczniku pojawiło się 90 km tego dnia, skorzystałem z kąpieli.

Wokół zalewu Klekot są wiaty i miejsca na ognisko
Droga nad Pilicą była wciąż spokojna i niezbyt męcząca. W Szczekocinach zatrzymałem się przy wiacie na zbiornikiem wodnym, a ponieważ można było rozpalić ogień skorzystałem z okazji i znów upiekłem małe co nieco.

Altanka z piecem nad stawem w Szczekocinach
Nocleg wypadł 20 km dalej na bezkresnej łące, głośnej od cykad. Nad Pilicą oczywiście (w tym miejscu tak cienką, że wyglądała niemal jak rów melioracyjny. 

Na łące nad Pilicą

Dzień 3 Dziadówki Brzezińskie - Kraków 98 km

Trzeci dzień podróży zacząłem bardzo wcześnie z przyczyny banalnej: strasznie zmarzłem w nocy. Nie wiem, ile było stopni, ale na pewno przesadziłem z lekkim śpiworem. Niby majówka, a przecież to jeszcze nie lato. O piątej byłem już w drodze do Wolbroma.

O świcie na drodze

Trasa nadal wiodła bocznymi asfaltami, bez większego ruchu, z tą różnicą, że zaczęły się coraz bardziej uciążliwe podjazdy. Wiadomo - wjechałem w Świętokrzyskie.

Świętokrzyskie - niezbyt płasko, ale pięknie
W Wolbromiu objechałem zalew, wokół którego jest budowana ścieżka rowerowa. Z czasem ma powstać bezpośrednie połączenie rowerowe z Krakowem, ale nie wydaje mi się to możliwe w najbliższych latach.

Po 35. kilometrach jazdy, dojechałem do wsi Trzyciąż, w której zaczyna się rowerowy szlak Doliny Dłubni.

Nad Dłubnią
Co mogę o nim powiedzieć? Przede wszystkim jest bardzo zróżnicowany pod względem nawieżchni - a to jedzie się po asfaltach, a to żwirówkach, miejscami z kolei przez leśne jary ledwie przejezdne. Nie wspomnę o dwóch brodach, w których zmoczyłem buty. Wiadomo, to też fragment przygody.
Nie najgorszy fragment szlaku Dolina Dłubni

Z Dłubnią pożegnałem się na osiemdziesiątym kilometrze tamtego dnia, w okolicach Zalewu Zesławickiego. Zanim na dobre wróciłem do hałasu miasta, zahaczyłem jeszcze o Zalew Nowohucki.

PODSUMOWANIE

Zdecydowanie najbardziej atrakcyjnym fragmentem trasy były okolice Zalewu Sulejowskiego, i choćby tylko dlatego warto było wybrać się do centrum Polski. 

Piwo Trybunał wieczorem nad Zalewem Sulejowskim
Miło mnie zaskoczył ciekawie wytyczony szlak rowerowy Nad Pilicę. Nie przejechałem całego, bo trasa układa się w literę U, a moim kierunkiem była linia północ-południe. Może kiedyś wrócę w te miejsca.
Łódź pozdrawia towarzysza Putina
Cieszę się też, że wpadłem do Łodzi - ulica Piotrkowska jest znakomitym dowodem na to, że szybko zaludnia się miejska przestrzeń odebrana samochodom. 
 

Ponidzie i Świętokrzystkie - trzydniowa pętla z Krakowa 360 km

Nareszcie zrobiło się na tyle majowo ciepło, że mogłem pomyśleć o nocowaniu w namiocie. Celem trzydniowej pętli z Krakowa było Świętokrzyskie, a szczególnie dolina rzeki Nidy, którą zamierzałem objechać trzymając się 100-kilometrowej trasy o tajemniczej nazwie Madonny Ponidzia. Przejechałem też fragmentami inne ścieżki, szczególnie fenomenalny świętokrzyski fragment europejskiej trasy Eurovelo 11, liczący prawie 40 km z Lekszyc do Wiślicy.

Fantastyczna ścieżka Lekszyce-Wiślica (Euro Velo 11)

Wrażenia z tych trzech dni są niemal wyłącznie pozytywne. Minusem jest wyjazd z Krakowa, dlatego przemilczę pierwsze 40 km do Lekszyc. Cała reszta trasy, czyli w sumie ponad 300 km, które przejechałem w ciągu trzech dni, były ładne, bezpieczne, zróżnicowane i zwyczajnie fajne. W większości poruszałem się po drogach publicznych z niewielkim ruchem, z wyjątkiem wspomnianej już ścieżki Lekszyce-Koniecmosty, i ścieżki Jędrzejów-Wygoda (24 km).

Madonny Ponidzia - trasa po pustych drogach

Od razu zwracam uwagę na jedną rzecz: Świętokrzyskie jest mocno pofałdowane, region mogę porównać z Roztoczem. Porządnie się namęczyłem zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia, bo dziennych przewyższeń wyszło ponad 1 700 m. Niemało. 

Na zdjęciu tego nie widać, ale naprawdę jest pod górę

Jeśli chodzi o spanie, to z góry założyłem, że będą noclegi na dziko. Inaczej już nie chcę, zwłaszcza w przypadku krótkich, kilkudniowych wyjazdów. 

Śpię tam, gdzie chcę

RELACJA Z WYPRAWY (4-6 maja 2022 r.)

Dzień 1 Kraków-Teresów 117 km

Z Krakowa nie ma dobrego wyjazdu jeśli nie liczyć Wiślanej Trasy Rowerowej. Każda inna opcja sprowadza się do alternatywy: albo wyboiste, słabo przejezdne drogi, albo zatłoczone szosy.

Próbowałem wyjechać wzdłuż torów kolejowych na północny wschód, ale w końcu zrezygnowałem. Wskoczyłem ostatecznie na drogę nr 776 i dotarłem do Proszowic, a zaraz potem do Lekszyc. Tam czekała niespodzianka: prawie 40-kilometrowa ścieżka rowerowa od granicy z województwem małopolskim w Lekszycach do Wiślicy.

Prosta, równa, malownicza

Asfaltowa ścieżka biegnie w pobliżu byłej kolejki wąskotorowej przez  gminy  Kazimierza Wielka, Czarnocin i Opatowiec, przecinając naprawdę urokliwe zakątki regionu. Dla rowerzystów przygotowane są miejsca do odpoczynku z wiatami.

Długo by chwalić ścieżkę Lekszyce-Wiślica

Z tej znakomitej ścieżki, która stanowi mikroskopijny niestety fragment europejskiej trasy Eurovelo 11 Norwegia-Grecja (6550 km), zjechałem przed Wiślicą. W Koniecmostach. Tam zacząłem przygodę ze ścieżką oznakowaną na niebiesko, noszącą nazwę Madonny Ponidzia.

Po takich droga wiedzie trasa Madonny Ponidzia
„Zapraszamy na szlak Ponidziańskich Madonn, gdzie przestrzeń otwarta po daleki horyzont pachnie miętą, a zamknięta w ramionach lessowych wąwozów wypełnia się śpiewem cykad. Tutejsze Madonny pod czujnym okiem patronki Ponidzia św. Anny spoglądającej z pińczowskiego wzgórza, od pokoleń wspomagają mieszkańców w codziennych troskach i strzegą niezwykłości przyrody i pięknych kart lokalnej historii” – czytamy w mapie opracowanej przez Lokalną Organizację Turystyczną Ziemi Pińczowskiej.

Rozległe perspektywy Ponidzia
Potwierdzam - zaskoczony byłem urokiem tych miejsc. Spokojem, zielenią, ciszą zmąconą tylko wiatrem i - naprawdę - graniem świerszczy. Taki właśnie był mój pierwszy biwak na Ponidziu, na terenie Kozubowskiego Parku Krajobrazowego. Od asfaltowej drogi odbiłem jakieś 500 metrów w głąb lasu, gdzie znalazłem uroczą polanę.

I tylko ptaki i świerszcze
Dzień 2 Teresów-Gacki 100 km

Drugi dzień był bardzo urozmaicony. Najpierw kontynuowałem drogę szlakiem Madonny Ponidzia, ale spontanicznie zdecydowałem odbić na północ do Jędrzejowa, żeby sprawdzić jak wygląda ścieżka rowerowa wzdłuż torów kolejki wąskotorowej. Okazało się, że szutrowa, miła trasa liczy ok. 10 km. Szkoda tylko, że nagle kończy się w lesie.

Szutrowa ścieżka z Jędrzejowa, a przy niej dwie wiaty
Potem asfaltowymi drogami dojechałem do Pińczowa, a tam po raz pierwszy w tym roku wykąpałem się. Woda w Zalewie Pińczowskim była wystarczająco ciepła do kąpieli.

Kąpielisko w Pińczowie
Umyty i odświeżony spokojnie przejechałem 10 km do Gacek gdzie znajdują się dwa zbiorniki wodne -  Pompa" i Podkowa. Powstały w połowie lat 80. XX w. w wyniku rekultywacji wyrobiska byłej kopalni gipsu Gacki-Krzyżanowice. Nad Podkową znalazłem przepiękne miejsce na nocleg. Usmażyłem kiełbaskę, rozstawiłem namiot nad brzegiem wody i zasnąłem w towarzystwie ptaków i cykad.
Gdzie może być lepiej?

Dzień 3 Gacki-Kraków 145 km

Po wspaniałym biwaku w Gackach ruszyłem w stronę Wiślicy, która należała do najważniejszych ośrodków polityczno-administracyjnych monarchii piastowskiej, a jej początków należałoby szukać w IX w. jeszcze w państwie Wiślan. Jednym z ciekawszych zabytków Wiślicy jest bazylika mniejsza Narodzenia NMP. Ufundowana przez Kazimierza Wielkiego, liczy prawie 700 lat.Największy z polskich historyków, Jan Długosz, wzniósł w Wiślicy murowany z cegły wikariat, perłę gotyckiego budownictwa, zwany dziś Domem Długosza.

Dom Długosza i gotycka dzwonnica w Wiślicy
Po przekroczeniu Wisły w Nowym Korczynie wjechałem na dobrze mi znaną Wiślaną Trasę Rowerową. Dalej w Otfinowie promem przeprawiłem się przez Dunajec na tzw. Szlak Bursztynowy.

Szlak Bursztynowy zaraz za Nowym Korczynem
Szlak został wytyczony w 2006 r. przez zespół Greenways wspólnie z krakowskim odziałem PTTK na odcinku z Krakowa do Tarnowa. Ostatnio pojawiły się na nim nowe oznakowania, a ślad 91-kilometrowej trasy można pobrać ze strony Visit Małopolska. Szlak zaskoczył mnie grawelowym przebiegiem, zwłaszcza na odcinku Borzęcin-Okulice. Szczerze polecam ten fragment.

Bursztynowa ścieżka w lesie
W Mikluszowicach dojechałem do dobrzej mi znanej trasy Velo Metropolis, by przez Niepołomice i kawałek WTR ostatecznie wrócić do Krakowa. I tak skończył się ten objazd małopolsko-świętokrzyski.
Zupka i kawa przed Niepołomicami - ostatni posiłek na trasie

PODSUMOWANIE

Ogólna ocena trasy może być tylko pozytywna. Polecam przede wszystkim świętokrzyski fragment Euro Velo 11: ponad 40 km fantastycznej prawdziwej trasy rowerowej. Szlak Madonny Ponidzia, choć wytyczony po drogach publicznych, jest bardzo bezpieczny ponieważ jedzie się po naprawdę mało uczęszczanych szosach.

Zbiornik Podkowa w Gackach
Ciekawym doświadczeniem była też co prawda krótka, ale urocza 10-kilometrowa ścieżka z Jędrzejowa wzdłuż torów kolejki. No i oczywiście Szlak Bursztynowy - nie wiedziałem, że na wschód od Puszczy Niepołomickiej można pojeździć na tak kapitalnych trasach.

Takie trasy to ja lubię - bardziej odkryty fragment bursztynowej ścieżki

W czasie tych trzech dni po raz kolejny przekonałem się, że najbardziej lubię wyjazdy w warunkach pełnej swobody - z namiotem i własną kuchnią. Zatrzymuję się na nocleg, posiłek, a nawet po prostu na kawę tam, gdzie mi się podoba. Drugiego dnia, gdy dojechałem nad zbiornik w Gackach, wiedziałem, że właśnie tam zatrzymam się na biwak, choć mogłem jechać dalej przez co najmniej kolejne trzy godziny.