Swarzewo-Krokowa: 17 km po nasypie dawnej kolei wojskowej na Kaszubach


W latach 1920-21 bardzo młoda Rzeczpospolita wybudowała w ekspresowym tempie linię kolejową Puck-Hel, która nota bene służy do dziś (pociąg jest obecnie najlepszym środkiem transportu na strasznie zakorkowany w sezonie Hel). Jej odnoga ze Swarzewa do Krokowej stała latami bezużyteczna aż zdecydowano na 17-kilometrowym nasypie zrobić ścieżkę rowerową. Jeśli szukacie prostej, komfortowej i bezpiecznej ścieżki dla siebie, rodzin, dzieci, jedźcie koniecznie na Kaszuby Północne.
Tak wygląda ta ścieżka - prosta, równa, bezpieczna
Właściwie mogę ją opisać w samych superlatywach. Po pierwsze bezpieczeństwo. Co prawda trasa przecina trzykrotnie drogi z ruchem samochodowym, lecz każda krzyżówka jest bardzo dobrze oznaczona znakiem STOP, a specjalne ograniczniki zmuszają do zwolnienia przed drogą. Na szosie natomiast stoją znaki ostrzegające kierowców przed możliwością przejazdu rowerzystów. Po drugie komfort. Mimo niemal 10 lat od inauguracji trasy asfalt jest wciąż w bardzo dobrym stanie, może z wyjątkiem dwóch, trzech miejsc, w których korzenie drzew trochę go podniosły. Po trzecie czytelność.  Ponieważ wiedzie dawnym nasypem kolejowym jest zwyczajnie prosta jak linijka, więc o zgubieniu się nie ma mowy. Ponadto dla urozmaicenia pozostawiono oznaczenia dawnych stacji, choć po budynkach kolejowych – z wyjątkiem stacji końcowych czyli Swarzewa i Krokowej – nie ma śladu.
Kiedyś zatrzymywały się tu pociągi
W miejscach dawnych stacji stoją natomiast tablice informacyjne z ciekawymi miejscami do zwiedzenia, a także stoły i ławy do odpoczynku.

Tablice informacyjne - niektóre niestety z głupoty pobazgrane
I po czwarte widoki. Niby tylko 17 km a pejzaż zmienia się nadmorskiego w Swarzewie (nad Zatoką Pucką), poprzez rozległe pola położone na morenie, aż do ścieżki w lesie. A do tego jedzie się w bezpośredniej odległości gigantycznych wiatraków.
Wiatraki za Swarzewem
Jak dojechać? Jeśli samochodem lepiej zacząć w Krokowej, małym miasteczku gdzie bez problemu można zaparkować auto przy samej ścieżce. Można też rower wsadzić do pociągu, wysiąść na stacji Swarzewo, przejść na drugą stronę torów i ruszyć. Przejazd w tę i z powrotem, czyli 34 km to świetny relaks trasą łatwą, bez większych podjazdów.

PKP Swarzewo - początek trasy
Trasa rowerowa Swarzewo-Krokowa w znacznej swej części (Swarzewo-Sławoszyno) pokrywa się z międzynarodową trasą rowerową R10 Velo Baltica. A więc sakwiarzy, często z zagranicy, na niej nie brakuje.
Mapa trasy

Żelazny Szlak Rowerowy - trzy wskazówki jak nie zgubić się w Karwinie

Nie jestem jedynym krytykującym oznakowanie Żelaznego Szlaku Rowerowego po czeskiej stronie, w szczególności w Karwinie. Ponieważ polsko-czeską pętlę objechałem trzykrotnie i trasę znam na pamięć (relacja TUTAJ), pokażę trzy miejsca, w których łatwo zjechać ze szlaku i w konsekwencji błądzić po mieście.
Kierunek jazdy opisuję tak, jakby trasę objechać zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czyli Godów - Jastrzębie-Zdrój - Karviná - Godów.

Miasto Karviná wita - ul. Polská
Mam nadzieję, że zgodnie z tym, co przeczytałem na oficjalnym profilu fejsbukowym Żelaznego Szlaku Rowerowego oznakowanie się poprawi ("Ostatnie spotkanie Partnerów w dużej mierze o tym traktowało. Ustalono, że oznakowanie zostanie sprawdzone i skorygowane, jeśli przepisy będą na to pozwalały"). Zanim to nastąpi, polecam poniższe wskazówki.

Pierwsza pułapka czeka po zjeździe ulicą Polską oraz jej przedłużeniem ul. Bożkową, na której wyznaczona jest ścieżka rowerowa. I co prawda istnieje pokusa, by kontynuować jazdę ścieżką, ale byłby to błąd. Trzeba nieoczekiwanie skręcić w lewo w ul. Vydmuchov w stronę szpitala. Co prawda znak jest postawiony, ale będzie widoczny dopiero jesienią gdy opadną liście z drzew. Na razie jest praktycznie całkowicie zasłonięty.
Skręt w lewo w stronę szpitala
Kieruj się na szpital (za dużym Tesco po lewej stronie)
Drugie nieoczywiste miejsce do malownicza ścieżka nad Olzą pomiędzy Lazenskim Parkiem a Parkiem Bożeny Niemcowej. Brak znaku nakazującego zjazd w prawo i odbicie od ścieżki powoduje, że ma się ochotę kontynuować jazdę ścieżką wzdłuż rzeki.


Za bramką skręcić w prawo w dół. Są tabliczki, ale w drugą stronę


Trzecia pułapka znajduje się na wyjeździe z miasta. Żaden znak nie informuje, że z dużej ulicy Svatopluka Čecha trzeba skręcić w prawo w niewielką uliczkę Cihelní.


Skręt w prawo w ul. Cihelní

Partnerom projektu życzę powodzenia w poprawianiu oznakowania, a rowerzystom dobrej i bezpiecznej jazdy bez błądzenia.

Z Krakowa w okolice Łodzi – dwa szlaki, trzy województwa, cztery dni, 500 km


Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Co prawda rower jest moim podstawowym środkiem transportu w mieście od 20 lat, lecz dopiero w te wakacje zacząłem wyjeżdżać dalej i na dłużej.

Trasę z Krakowa do Pęczewa koło Łodzi zaplanowałem przede wszystkim jako połączenie dwóch tras rowerowych: Szlaku Orlich Gniazd oraz Liswarciańskiego Szlaku Rowerowego. Chciałem też przejechać przez dwa parki krajobrazowe znajdujące się w województwie łódzkim -  Załęczański oraz Park Międzyrzecza Warty i Widawki, i dotrzeć nad malownicze jezioro Jeziorsko, 55 km na zachód od Łodzi.
Urzekająca dolina Liswarty
O Szlaku Orlich Gniazd słyszeli wszyscy. Wiadomo, że liczy 186 km w wersji rowerowej (równolegle wytyczono analogiczny szlak pieszy), i biegnie śladem dawnych zamków warownych, których budowę zlecił Kazimierz Wielki. Drugi to wciąż mało znany Liswarciański Szlak Rowerowy, który powstał zaledwie kilka lat temu. Prowadzi doliną rzeki Liswarty na północnych krańcach województwa śląskiego i liczy 108 km

W skrócie powiem, że o ile nie dołączę do zachwytów nad atrakcyjnością Szlaku Orlich Gniazd (co oczywiście nie znaczy, że dwa dni na nim spędzone były stracone, o nie), o tyle wszystkim polecam ścieżkę nad Liswartą. A dlaczego – opiszę w relacji z przejazdów.

Dzień 1: Kraków – Podzamcze (zamek Ogrodzieniec) 91 km

W internecie znalazłem dwa miejsca jako początek trasy rowerowej w Krakowie: Bronowice i Mały Kącik. Niestety w żadnym z podanych miejsc nie znalazłem jakiejkolwiek tablicy czy znaku o początku trasy. Może istnieje - ja nie znalazłem. A jeśli dodam, że pierwsza tabliczka z czerwonym szlakiem i symbolem roweru pojawia się w Szczyglicach na 12-tym kilometrze od Krakowa, to nikogo nie zdziwi mój apel: wgrajcie ślad gps, to unikniecie kłopotów. Oznakowanie z czasem się poprawia – tabliczki pojawiają się w miarę regularnie, choć nie brakuje miejsc, w których by się przydały dodatkowe strzałki.

Pierwsze kilkanaście kilometrów to asfalt krakowskich ulic, które przechodzą w szutry i kamienie na wjeździe do Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. W samym parku jedzie się bardzo przyjemnie leśnymi traktami i lokalnymi drogami. Wjazd do Olkusza i przejazd przez miasto siłą rzeczy nie zachwyca, na szczęście dość szybko dojeżdża się do zamku Rabsztyn (zamknięty z powodu remontu). Od Olkusza do Podzamcza  jedzie się na ogół szutrowymi ścieżkami w lesie. Według mnie, teren jest na tyle wymagający, że najlepszym rowerem na taką trasę jest mtb z w miarę szerokimi oponami. Moje miały 1,9 cala i dobrze sobie radziły z piachem i nierównościami.
Wspomnę jeszcze, że ten odcinek liczy 1,1 km podjazdów. Trochę trzeba się pomęczyć.

To nie jest szlak na każdy rower

Noc spędzam na polu namiotowym w Podzamczu, u stóp zamku Ogrodzieniec.



Dzień 2: Podzamcze – Częstochowa – Kalety (Zielona) 131 km

Moim - powtarzam – bardzo subiektywnym zdaniem, druga, śląska część rowerowego Szlaku Orlich Gniazd jest i ciekawsza, i lepiej oznakowana. Drogi są bardziej malownicze (jedzie się przez Park Krajobrazowy Orlich Gniazd i Rezerwat Farkowe), a podjazdów nieco mniej, w sumie 921 metrów. Po drodze mijam się dwa znane zamki: Mirów i Olsztyn.

Powstańcza flaga na zamku w Mirowie - jest 1 sierpnia
Ostatnie 25 km do Częstochowy to niestety uciążliwe krajówki ze sporym natężeniem ruchu.

W samej Częstochowie szlak kończy się gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. Teoretycznie na dworcu PKP, z tym, że jest on tak rozkopany, że znalezienie jakiejkolwiek śladu końcowego (o ile istnieje) graniczy z cudem.
Dworzec PKP w Częstochowie - tu gdzieś kończy się Szlak Orlich Gniazd
Reasumując: Szlak Orlich Gniazd jest na pewno obowiązkowym punktem na rowerowej mapie, dla mnie będzie jednak wyjazdem jednorazowym, przynajmniej na najbliższe lata. Szwankuje oznakowanie, a trasa rowerowa, w przeciwieństwie do pieszej, omija sporą liczbę zamków. A przecież one mają stanowić największą atrakcję.
Z Częstochowy pojechałem na zaplanowany nocleg do Kalet. 40 km na południe musiałem przepedałować krajówkami, nic przyjemnego. Trud i znój zrekompensował spokojny kemping nad zalewem Zielona. Następnego dnia miałem ruszyć z Kalet do Woźnik (15 km), gdzie zaczyna się Liswarciański Szlak Rowerowy.

do pobrania: gpx Szlaku Orlich Gniazd
 
Dzień 3: Kalety (Zielona) – Zawady 136 km

Po prostu warto. LSW to przykład jak można poprowadzić atrakcyjną trasę rowerową drogami leśnymi i publicznymi bez inwestowania w typowe ścieżki rowerowe jak np. Velo Dunajec. Szlak został utworzony przez Lokalną Grupę Działania Zielony Wierzchołek Śląska oraz grupy partnerskie: LGD Spichlerz Górnego Śląska, Bractwo Kuźnic, Brynica to nie granica. Oprócz zasadniczego szlaku Woźniki - Wąsosz Górny, znakowanego na niebiesko (108 km), wyznaczono jeszcze dwa szlaki opływów Liswarty: Szlak Pankówki (37 km) i Szlak Opatówki (26 km). Jedna trzecia szlaku prowadzi przez Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą. I żeby nie było za słodko: ruch na pierwszych 20 km, czyli na drodze z Woźnik do Lubszy jest całkiem spory.

Woźniki - początek szlaku
Na Liswarciańskim Szlaku Rowerowym nie ma ani centymetra typowej ścieżki rowerowej, są za to szutry i piach w lesie, oraz asfalt dróg łączących niewielkie wsie i przysiółki. Dlatego lepiej zabrać rower mtb z szeroką oponą, jak na Szlak Orlich Gniazd.

Jeden z wielu leśnych odcinków
Oznakowanie szlaku generalnie jest dobre, choć przyznam, że bardzo oszczędne – zdarzało mi się długo jechać nie mając pewności, że to właściwa trasa. Dlatego nawigacja ze śladem gps jest jak najbardziej wskazana.
Koniec szlaku w Wąsoszu Górnym
LSW jako całość to bardzo ciekawa przygoda rowerowa o dużych walorach krajoznawczych i umiarkowanym, a nawet niewielkim, stopniu trudności. Na pewno powrócę nad Liswartę, a wtedy do niebieskiego szlaku dołączę dwa pozostałe: Szlak Pankówki i Szlak Opatówki.

Leniwa Liswarta
Tego dnia dokręciłem jeszcze niecałe 20 km, by znaleźć się w Zawadach, na kempingu położonym nad rzeką, która mi towarzyszyła przez cały dzień. Z przyjemnością wykąpałem się w jej leniwym nurcie.

do pobrania: gpx Liswarciańskiego Szlaku Rowerowego

Dzień 4: Zawady – Sieradz – Pęczniew 142 km

To był dzień kontrastów. Z braku wyznaczonego szlaku rowerowego zdałem się na nawigację. Google wyznaczał trasy przez Załęczański Park Krajobrazowy, czasem bardzo malownicze, na przemian leśnymi drogami i asfaltowymi szosami.

Załęczański Park Krajobrazowy
Problem w tym, że lasy centralnej Polski są mocno piaszczyste, sporo czasu traciłem na leśnych duktach, bo nawet moje szerokie opony zakopywały się na dobre. Czas uciekał, musiałem więc wyznaczyć drogę mniej atrakcyjną, lecz pewniejszą, i przemęczyć się 60 km drogą krajową nr 83 z Działoszyna do Sieradza. Trasa ta okazała się w sumie nie taka straszna – od Siemkowic, po 10 km jazdy z Działoszyna, ruch na tyle zmalał, że do Sieradza dojechałem całkiem komfortowo przez małe miejscowości. Ostatecznie do Sieradza dotarłem całkiem sprawnie, choć zmęczony (miałem już ponad 100 km w nogach tego dnia).

Sieradz, który stracił na ważności gdy przestał być miastem wojewódzkim, liczy ponad 40 tysięcy mieszkańców. Warto podjechać na Wzgórze Zamkowe i przejechać przez staromiejski Rynek.

W Sieradzu
O ile wyjazd z Sieradza męczy intensywnym ruchem, o tyle im dalej na północ wzdłuż Warty, tym ładniejsze okolice i spokojniejsze drogi. Zaś jazda w okolicach jeziora Jeziorsko to po prostu czysta przyjemność. Dzień, i całą czterodniową wyprawę, zakończyłem na kempingu w Pęczewie, 55 km na zachód od Łodzi.

Wieczór nad jeziorem Jeziorsko
Następnego dnia zrobiłem krótki objazd wzdłuż jeziora, który utwierdził mnie w postanowieniu, że muszę tam wrócić, by lepiej rozeznać teren. Na pewno istnieją ścieżki wokół Jeziorska, i na pewno są kusząco malownicze.

Koniec podróży

PODSUMOWANIE

Powiem krótko: po latach górskich wędrówek nagle odkryłem podróże rowerem. Rower daje swobodę – wjadę, gdzie chcę; i elastyczność – dużo szybciej niż pieszo dotrę w dane miejsce. Rowerem zwiedzę całą Polskę, a nie tylko góry na południu. Niby krótki wypad, czterodniowy, a przejechałem 520 km przez trzy województwa. Cieszy mnie fakt, że tras i ścieżek dla rowerzystów powstaje coraz więcej. Lokalna inicjatywa, która zaowocowała utworzeniem szlaku nad Liswartą, jest tego najlepszym dowodem.